Gus Gus - Forever
Gus Gus - Forever to islandzki elektro pop, piąty album formacji z Reykjaviku. I moje pierwsze spotkanie z ice popem. Niestetyż - nieudane. Dlaczego nieudane? Zacznijmy od tego, ze nie słyszałem wcześniejszych Gus Gusów. Minęły mnie cztery płyty. Ostatnimi czasy zobaczyłem na mieście plakat - zapowiedź koncertu Gus Gus. Potem ktoś (Kenny) gdzieś (na Kazimierzu) wylewał swoje ochy i achy nad winylowymi albumami Gus Gusów. Nad pierwszą fenomenalną płyta, nad drugą fenomenalna płyta. No sami powiedzcie - czy po takich rekomendacjach ślinka się nie zbiera? Więc idąc po najmniejszej linii oporu sięgnąłem po najnowszą płytę Gus Gus.
O muzyce Gus Gus: Muzykę islandczyków nazwano ice popem - podkreślając, że z takim rozmachem, z taką spontanicznością muzyka elektroniczna spotkała się po raz pierwszy. “myślę, że nie powinniśmy w ogóle kategoryzować tej muzyki. ten album powstał w wyniku współpracy dziewięciu różnych ludzi, więc trudno upchać tą muzykę do jakiejś jednej szufladki. oczywiście zawsze można powiedzieć, że ten styl nazywa się gusgus” - mówił baldur stefansson - “gusgus nie jest typowym zespołem. to raczej grupa ludzi tworzących filmy i muzykę. film jest co najmniej tak samo ważną częścią działalności gusgus jak muzyka. myślę, że to nas różni od innych elektronicznych zespołów: my nie jesteśmy zespołem. kiedy idziesz na występ gusgus nie idziesz na koncert kapeli - idziesz raczej na coś w rodzaju show”.
Niefartem - nie poczytałem wcześniej o najnowszych Gus Gusach w internecie. Gdybym poczytał - to bym wiedział, że nie warto. A na prawdę nie warto. Forever prezentuje druga klase muzyki elektronicznej. Tu nie chodzi o islandzkie zimne brzmienia czy oszczędność w formie. Tutaj chodzi o brak inwencji, brak eksplosji muzyki (nawet ta gorsza muzyka moze eksplodowac, zwracać uwagę, dawać się usłyszeć). Forever jest taki nijaki. Niby grają, ale bez przekonania. Niby dźwięczą - ale ja dźwięczeć mógłbym podobnie - mam komputer, pare beatów sobie ułoże i puszcze w ruch syntetyzator. I powstałoby coś z pogranicza szmiry i popu drugiego gatunku. Prostego, nijakiego, syntetycznego, bez polotu.
O albumie Forever: Mimo, że od wydania “Attention” minęło już pięć długich lat, nowa płyta Gus Gus jest niemal wierną kopią swej poprzedniczki. Nie ma tu ani jednego dźwięku, który potrafiłby poważnie zainteresować. Jest za to sterta oszczędnie zaaranżowanych, parkietowych przebojów. A może raczej - kandydatów na przeboje. Podobnie było na “Attention”, tam jednak pojawiał się - tu i ówdzie - jakiś cieplejszy podmuch. Tymczasem “Forever” brzmi jak nieprzyjemny, metaliczny posmak dawnych kompozycji Gus Gus - tych wydawanych jeszcze w ubiegłej dekadzie. Królują wszelkiego rodzaju bity i automaty, produkujące brzmienia, które słyszeliśmy już tysiące razy. W efekcie cały album reprezentuje najwyżej drugą ligę muzyki tanecznej - jest tutaj kilka ciekawszych momentów, między nimi jednak dzieją się całe połacie tworzonych na siłę, syntetycznych wypełniaczy. Nic dziwnego, że premiera poprzedzającej tą płytę Epki przeszła niemal bez echa.
I tak sobie słucham teraz Forever ponownie. I o ile płyta na początku jesszcze “daje radę” (jak na pop drugiego gatunku), to z utworu na utwór jest coraz gorzej. GTak jakby cała inwencja twórcza (a niewiele jej) ulokowana została w pierwszych trzech utworach, a potem jej zaczyna brakować, i jest jej coraz mniej. A trzeba, na siłę, wydać pełny album, stworzyć (z niczego) 12 utworów. Tylko po co? Chyba, żeby się nazywało…
Źródło cytatów: www.nowamuzyka.pl
Tracklista: Gus Gus - Forever:
- Degeneration
- You Never Change
- Hold You
- Need In Me
- Lust
- If You Don’t Jump (You’re English)
- Forever
- Sweetsmoke
- Porn
- Demo 54
- Moss
- Mallflowers
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz