Ladytron – relacja z koncertu w Krakowie
18 października 2008 roku zespół Ladytron wystąpił w krakowskim Klubie Studio. Wydawałoby się, że takie gwiazdy elektropopu dadzą niezapomniany występ. Tymczasem wszystko poukładało się tak, ze nie bardzo jest o czym pisać…
Gdzie jest publika?
No coś niesamowitego – tak mało ludzi przyszło! Właściwie – jak dla mnie – to było pusto. No ok, przed sceną było nawet małe zgrupowanie, ale ogólnie nie było nawet lekko ciasno. Cóż, może jednak tego typu muzyka nie jest popularna, a może bilety były za drogie? 65 złotych kupując z wyprzedzeniem i 85 w dniu koncertu to nie jest mało. No ale to w końcu Ladytron, a nie jakaś popowa gwiazdka co pojawia się i niknie zaraz po sezonie. A ta niska frekwencja fanów muzyki tłumaczy mi dlaczego od tygodnia Kraków był oplakatowany na potęgę informacjami o koncercie – po prostu bilety „nie zeszły” i próbowano jakoś ściągnąć jeszcze parę osób. No ale frekwencja nei była najgorsza.
Co tak krótko grali?
Koncert zaczął się około 90 minut później, niż napisano na bilecie. Podobno to w Klubie Studio standard. Hmmm.. Ja tam się na standardach nie znam, ale mnie to raczej irytuje, tym bardziej, że w KS to nie bardzo jest co robić przed koncertem. Owszem, można usiąść przy piwie lub coli (oszałamiający wybór napojów roztacza przed nami wariant – albo piwo, albo piwo, albo napój gazowany z Coca Cola Company). Support przed koncertem przyprawiał zaś o zawał serca a nieudolna imitacja elektrokardiogramu Kraftwerka to coś, co warto szybko zapomnieć. Więc gdy już Ladytron zaczęli to… wraz z bisami skończyli w niecałe 90 minut. W tym był bis z 3 utworów.
Co tak dudni?
Jak w pustej studni… Może to wina, że nie dopisała publika, ale stawiam raczej na to, że nagłośnienie w KS jest tak lichej jakości że sięga dna najgłębszych studni i tam jeszcze odbija się echem. W całej sali jest jedno miejsce, gdzie słychać jako-tako – jest to tak mniej więcej 2 metry wokół konsoli dźwiękowca. Ta porażająco tragiczna jakość dźwięku psuje całość doznań. O ile jeszcze przy starszych, bardziej syntetycznych, lżejszych i popowych utworach coś było słychać, o tyle bardziej wymagające utwory z najnowszej płyty (Velocifero) brzmiały niemiłosiernie źle. Taka jakośc nagłośnienia nie tylko przeszkadza w zabawie (Bo co ona mówi ta na scenie? Co ona śpiewa?) ale także może zniechęcić do Ladytron w ogóle. Ale to nie ich wina w końcu, tylko byle jakiego nagłośnienia.
Pozytywy?
Tak na prawdę to chciałbym napisać jakieś pozytywne wrażenia odnośnie koncertu Ladytron, ale nie bardzo jest o czym. Niska frekwencja osłabiła koncertowy klimat, jaki powinien towarzyszyć tego typu imprezom. Krótka tracklista i nieszczególny kontakt z publicznością nie pozwalało imprezie rozkręcić się. Żenująca jakość dźwięku zaś wbijała się wielkim zardzewiałym gwoździem w wieko trumny…
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
17 października Ladyron zagrało w Warszawie w Fabryce Trzciny (w ramach Free Form Festival). Publiczność dopisała, ale jakość nagłośnienia pozostawiała wiele do życzenia… I nic tu nie dało przeciskanie się w różne miejsca sali i szukanie tego optymalnego punktu. Właściwie słychać było jeden wielki hałas - dudniące basy, brak wokalu. Odniosłam wrażenie, że akustyk /nagłośnienie/ zupełnie nie poradzili sobie z instrumentami akustycznymi. A to wielka szkoda i przede wszystkim kompromitacja dla zespołu. Nie dotrwałam do końca, bo szkoda mi było psuć sobie miłe wrażenia, które pozostały mi po słuchaniu płyty Ladytron. Na “szczęście” bilet kupiłam w przedsprzedaży za 65 pln, ale gdybym zapłaciła 85 - to bym się chyba tam pokłóciła :( Zresztą ja i moja koleżanka nie byłyśmy jedynymi osobami, które wyszły wcześniej zniesmaczone. Chciałam porozmawiać z którymś z organizatorów na ten temat, ale odesłano mnie tylko na stronę internetową Goodmusic…
Komentarz od milka — 19/10/2008 @ 10:41
Smutne jest to, ze takie dzialania organizatorow zniechecac beda zespoly zagraniczne (polskie pewnie mniej albo wcale) do dawania koncertow. A publicznosc tez bedzie zniechecona. Gdybym nie znal Ladytron to po wczorajszym wystepie czulbym niesmak do ich muzyki - bo nie bylo jej slychac, brzmiala jak z garnka, wokal trudny do wylowienia. Z reszta wydaje mi sie, ze wykonawcy tez to widzieli czy raczej slyszeli… Pozostaną nam Dody i inne popowe krzyki, gdzie muzyka i jakosc dzwieku nie ma wiekszego znaczenia… :(
Komentarz od SK — 19/10/2008 @ 11:15
Dobry komentarz do tego jakże rozczarowującego eventu… Już dawno nie byłam na koncercie tak źle nagłośnionym. Zgłaszanie uwag do akustyka (zespołowego!) było waleniem kulą w płot… Poprawił nieco wokal oraz trochę zmniejszył pulsującą lawinę basów… Ciekawe, czy ktoś zrekompensuje publiczności straty na słuchu bądź powie zwykłe “przepraszam”… (?)
Komentarz od Aga — 19/10/2008 @ 20:42
W tym klubie nie zawsze jest fatalne nagłośnienie, występ Archive przynajmniej na schodkach brzmiał idealnie, teraz niestety dźwiękowcy rozczarowali…
Komentarz od Mel — 22/10/2008 @ 19:04
Mysle, ze “rozczarowali” to delikatne slowo i pasowaloby do sytuacji, gdyby wstep byl darmowy. Jednak za koncert placilismy i to nie malo bo od 65 do 85 zlotych. A to chyba jednak zobowiazuje organizatorow do zapewnienia jakiegos, czyli przyzwoitego, naglosnienia.
Komentarz od SK — 22/10/2008 @ 19:15