Fisz Emade – Heavi Metal (2008)
Od paru dni już można kupić najnowszą produkcję młodych Wagleskich – Fsza i Emade (Emada?) - „Heavi Metal”. W prasie zaczyna się już bicie pokłonów, wszyscy są zaskoczeni („Waglewscy znów zaskakują!”). Wszyscy się cieszą, że Fisz odszedł od swoich ciężkich słoni. Że uderza w klimaty znane i przyjazne większości i produkuje dość surową retrospekcję w lata 80-te. Taki hołd dla muzyki heavy metal jak i disko, które ścierały się wtedy i królowały wśród obecnych dorosłych ludzi. Taka sentymentalna podróż…
W zapowiedzi z Asfalt Records czytamy: „Nowa płyta „Heavi Metal” to dzieło dość surowe, w dużej części zagrane na żywo, zrealizowane z lekko eksperymentalnym zacięciem przez Emade - producenta płyty. To także muzyczne wycieczki w okres pierwszych, syntetycznych płyt hiphopowych z połowy lat 80’ych. Na albumie nie brakuje tez klasycznych samplowanych produkcji charakterystycznych dla wczesnych płyt braci Waglewskich.
Pod względem tekstowym to liryczne podróze do okresu szkolnego, do czasów przełomu transformacyjnego w Polsce. To właśnie wtedy małoletni wówczas bracia byli wiernymi fanami nurtu Heavy Metal, stąd w tekstach pojawiają sie nazwy zespołów „Anthrax”, „Sodom” czy „Iron Maiden” obok lekcji WF, czy „najdłuższych nóg w szkole”. Płyta „Heavi Metal” nie jest jednak do końca dziełem autobiograficznym. Choć dużo tu opowiedzianych ironizującym językiem opowieści w pierwszej osobie, to są to jednak głównie historie usłyszane od innych.
Gościnnie na albumie: Sqbass, Mariusz Obijalski (obecnie w składzie koncertowym Fisz Emade Tworzywo), Envee oraz Wojtek Traczyk (Muzykoterapia).”
I to wszystko prawda, pomijając, że mnie Fisz specjalnie nie zaskoczył. Owszem ciekawe, tak, nazwę, że to co wyprodukował Emade jest interesujące, ciekawe. Natomiast mnie osobiście nie pasuje zbytnio. Może to dlatego, że nie jestem zbyt sentymentalny i zamiast odgrzewania starych czasów, zamiast przetwarzania wspomnień na nowa modłę wolę coś nowego, bez naleciałości z przeszłości. Uważam też, że jako Iron Maiden najlepsi byli i najlepszymi pozostaną właśnie Iron Maiden, Że Kazik to Kazik a Janerka to Janerka. Ale te dźwięki już wybrzmiały. To było tyle lat temu, że klimat, nastrój, czasy – wszystko było inne. Wtedy to pasowało. Żyliśmy innymi ideałami, innym życiem. Teraz czasem wracamy do starych utworów ale wracamy w oryginale. Czy jest więc potrzebna taka zabawa jak tu u Fisza.
Cóż, nie będę obiektywny w ocenie płyty, więc się powstrzymam. Napiszę, że ciekawe. Napisze, że technicznie oszczędnie. Napiszę, że na pewno znajdzie się grono ludzi, którym się spodoba „Heavi Metal”. Ale moja ulubiona płyta to nie będzie… No ale posłucham jeszcze parę razy, bo ciągle nie jestem przekonany, że ta płyta mi się nie podoba…
Fisz Emade – Heavi Metal (2008): 1. Iron Maiden 2. Szef kuchni 3. Kawa i papierosy 4. Najpiękniejsza kobieta w mieście 5. Heavi Metal 6. Furiat 7. Wiosna 86 8. Pani Bum Bum 9. Disko 10. 666
A jak ktoś chce poczytać porcję zachwytów i pochwał płyty to tutaj: www.infomuzyka.pl
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz