Strachy na Lachy w Klubie Studio (2009)
Sobotni, ciepły wieczór – wiosna przyszła. A do krakowskiego Klubu Studio zawitały Strachy na Lachy i dały oszałamiający występ. Ponad dwie godziny, dwa bisy – po pierwszym bisie publiczność nie odpuściła! Więc musieli zagrać i zaśpiewać jeszcze raz.
Było gorąco! W przenośni i dosłownie – ciepła wiosenna aura, jakieś piętnaście stopni więcej niż przy ostatnim koncercie (Happysad, 2 tygodnie temu) sprawiła, że Klub zamienił się w saunę. Nie tylko za sprawą temperatury na zewnątrz, ale także… z powodu licznie przybyłej publiki. Klub wypełniony był po brzegi. Ludzi było więcej niż na Lao Che czy na Happysad. Gdyby wszyscy co siedzieli w sali ze stolikami zachcieli wejść przed scenę to byłoby jak w puszce sardynek. A i tak nie było luźno.
Dużo ludzi wytwarza dużo ciepła. Zwłaszcza jeśli ci ludzie skaczą, klaszczą i tańczą. A tańczyli wszyscy. Jak na poprzednich koncertach publika dzieliła się na 2 grupy właściwie po równo – tych szalejących pod sceną i drugą połowę obserwującą statycznie z daleka, tak dzisiaj na koncercie nie był o miejsca spokojnego, bez – wręcz – szalejących ludzi. I to nie tylko ci najmłodsi, bo dużo było osób tak na oko nawet ok. 40-tki i więcej. A i ci nie stali spokojnie. Można powiedzieć, że Strachy wyzwoliły we wszystkich wiosenną energię, a masa osiągnęła masę krytyczną i rozszalała się!
A było przy czym szaleć – bo Strachy mają w swoim dorobku pokaźny repertuar. Mają melodyjne, dynamiczne utwory, doskonałe do skakania. Więc grali je i grali nie dając odpocząć. Na koncercie pojawiło się też kilka nowych utworów, między wszystkimi dobrze znanymi. Tutaj publiczność nie znając słów nie śpiewała, choć bawiła się równie dynamicznie i wyśmienicie. Nie było więc chwili wytchnienia. A przez to właśnie robiło się coraz cieplej i cieplej.
Miłym akcentem koncerty było spontaniczne wręczenie portretu Grabaża Grabażowi :) Ciekawy jestem, czy było to ustalone jakoś, czy po prostu śliczne dziewczę wykazało się inicjatywą i wskoczyło na scenę z oprawionym szkicem. W każdym razie wyszło sympatycznie.
A cały koncert – podsumowując – był niezwykle udany.

Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz