Lao Che - Prąd stały / prąd zmienny
INFORMACJE OD WYDAWCY:
Data wydania: 1.3.2010
Wydawca: Opensources
Lao Che powraca z nową płytą… tym razem naprawdę bez konceptu. Każda piosenka to odrębna opowieść. Teksty są pełne wciągających, często absurdalnych historii, w których nie brakuje zabaw słownych charakterystycznych dla twórczości Spiętego. Na czwartym w dorobku zespołu krążku gitary elektryczne ustąpiły nieco miejsca klawiszom i samplerom, a bębny współgrają z automatem perkusyjnym. Zespół położył duży nacisk na eksperyment z brzmieniem odwołując się do retro elektroniki oraz brzmień zimnofalowych. Realizacją nagrań zajął się Marcin Bors (m.in.: Hey, Nosowska, Pogodno).
Lista utworów - Prąd stały / prąd zmienny:
1. Historia stworzenia świata
2. Krzywousty
3. Magistrze pigularzu
4. Czas
5. Życie jest jak tramwaj
6. Dłonie
7. Kryminał
8. Prąd stały/prąd zmienny
9. Urodziła mnie ciotka
10. Wielki kryzys
11. Sam O’ tnosc
12. Zima stulecia
INNI O PŁYCIE:
7 Marca 2010, rozkmagazyn.pl
Czwarta to już odsłona zjawiska zwanego Lao Che i chyba czas przyjdzie się przyzwyczaić, że każda płyta zespołu będzie inna niż wszystkie dotychczasowe. I taki też jest “Prąd stały / prąd zmienny”. Kolejny zwrot w zupełnie innym kierunku, kolejny styl, kolejne brzmienie. Panowie z Lao Che z całą pewnościa nie lubią długo siedzieć w jednym miejscu. Zespół odszedł od gitarowych brzmień wchodząc w dziwną pseudo - retro elektronikę. Piszę pseudo, ponieważ mimo wykorzystywanych dźwięków album brzmi zadziwiająco świeżo. Połączenie perkusji i automatu perkusyjnego oraz cała plejada sampli i elektronicznych dźwięków zaoowocowało zapierającym dech brzmieniem.
Album promowany jest od stycznia 2010 singlem Czas. Jest to jednak tylko jedna z wielu wspaniałych kompozycji jakie znajdziemy na płycie. Każdy utwór opowiada o czym innym, a jednak całość jest niezwykle spójna i dopracowana (to pierwszy album Lao Che, o którym nie można powiedzieć, że jest koncept albumem, chociaż… :)). Tytuł nie nawiązuje wcale, jak by się samo nasówało, do australijskiej legendy rocka, a raczej do obranego brzmienia. Mamy tu fascynujące teksty Spiętego, dziwne, błyskotliwe, humorystyczne, a za razem poważne. Całość podparta muzyką, lekką, optymistyczną, rytmiczną, a jednak noszącą jakieś znamie zadumy i nostalgii. Płyta słodko kwaśna i typowo dla zespołu, groteskowa. Płyta tysiąca barw, płyta nietuzinkowa, odważna, fascynująca i dla mnie absolutnie wspaniała. Ale jednocześnie płyta nie dająca miejsca na neutralny jej odbiór. Można ją kochać albo nienawidzić. Ja się zakochałem, a ocenę obetnę zachowując nieco powściągliwości wiedząc, że są to świeże wrażenia i nie znam wpływu czasu na odbiór tego dzieła.
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz