Selector Festival 2012 - Kraków
Podsumowując tegoroczny Selector Festival muszę powiedzieć, że kto lubi tego typu muzykę a nie był - ma czego żałować. Pierwszy dzień, piątek to swoista “rozbiegówka” przed sobotnim wielkim finałem. Pogoda w piątek zapowiadała się źle, padało ale na wieczór przestało. Chłodny porywisty wiatr psuł trochę czerwcowy klimat festiwalu (przecież powinno być ciepło i słonecznie!). Ale muzyka i wykonawcy - rozgrzewali publiczność. A komu było mało mógł się napić np. gorącej herbaty :) Sobota na szczęście była sucha i cieplejsza, przestało wiać… Ale koniec o pogodzie. Teraz o muzyce. Bo tutaj klimaty były gorące!
Mała scena - małe gwiazdy - mniej uwagi się im poświęca w mediach, dlatego od nich zacznę.
Moim faworytem zostali… The KDMS, którzy za sprawą swojej wokalistki podbili moje serce (i uszy). Bardzo ciekawy występ na Selector Festival 2012. Wygląda na to, że nie tylko oni spodobali się publiczności, która została w dużej części pomimo tego, że na dużej scenie rozpoczął się inny koncert (Miike Snow), ale także publiczność spodobała się wykonawcom. Bo jak inaczej tłumaczyć bisy i dość spore przedłużenie występu?
Ciekawy, choć zapewne nie dla wszystkich był Stay+. Mroczna i brudna muzyka, ciężka w brzmieniu elektronika nie każdemu mogła się podobać. Jednak było w tej muzyce coś wciągającego. Przykuwającego uwagę. Sam fakt, że zapada w pamięć już coś znaczy. Mnie się podobało, choć bardziej tego typu brzmienia pasują do posłuchania niż do skocznej zabawy.
Disclosure nazywani nowym brzmieniem Londynu zyskali uznanie głównie anglojęzycznej publiki. Kilku osobom z wyraźnym akcentem brytyjskim odpowiadałem na pytanie o nazwę muzyków. Dziwne trochę, bo odnoszę wrażenie, jakbym był osobą która ich doskonale zna - i dlatego wszyscy się mnie pytali. Disclosure zaserwowali solidny kawałek brzmienia i chwała im za to.
Niestety nie byłem na Sinusoidal ani na Niki And The Dove. Ominęły mnie także występy Blossom, Rebeki, Totally Enouromous Extinct Dinosaurs, We Call It a Music oraz Sub Focus (DJ Set). Więc tylko wspominam, że byli ale się nie wypowiadam jak zagrali.
A na dużej scenie - większe gwiazdy, bardziej znane i gromadzące większą publikę.
Tutaj moim faworytem pierwszego dnia został zespół Neon Indian ale nie sposób zapomnieć Chase & Status oraz występu @Hadouken! Jednak z tych trzech to Neon Indian wpadł mi w ucho najbardziej i zapadł w pamięć. Może to dlatego, że z tej trójki byli najmniej znani. A może dlatego, że w ich występie było coś, czego nie było w pozostałych? A może to po prostu kwestia gustu i subiektywnej oceny.
Sobota rozpieściła uczestników festiwalu, w tym także mnie. Zrobiło się niesamowicie gorąco za sprawą muzyki. Buraka Som Sistema za sprawą afrykańskich rytmów podbiła publiczność i doprowadziła do wrzenia. Doskonały kontakt z publicznością, zabawa na scenie zwieńczona zaproszeniem na scenę sporej części publiki w finale. Ochrona chyba była mocno zaskoczona, gdy wykonawcy zażyczyli sobie zapełnić scenę roztańczonymi ludźmi z publiczności zgromadzonej pod sceną. A gdy nie było już miejsca na dużej scenie - w finale - wspólne (z Buraką) tańce. Oni też pokochali polską publiczność, i ogłosili, że to był najlepszy ich koncert ever! Nie wiem, czy tylko przez grzeczność, ale obserwując radość jaką emanowali podczas występu - może to być najczystsza prawda.
Miike Snow jak dla mnie bez rewelacji. Owszem, dobrze, nawet bardzo dobrze. Jednak brakło mi czegoś. Jak to się mówi - są gusta i guściki. Patrząc na to, co działo się przed sceną to dla wielu uczestników festiwalu (a nawet dla większości) występ Miike Snow był rewelacyjny.
Dla mnie jednak prawdziwy finał eksplodował brzmieniem za sprawą Magnetic Man.
Rewelacyjny Magnetic Man to dla mnie kwintesencja współczesnej i nowoczesnej muzyki elektronicznej. Magnetyzm muzyki nie pozwala oddalić się od niej ani na chwilę. Oto nowa era muzyki plemiennej. Muzyka elektroniczna - rytmiczna, dynamiczna, porywająca tłumy spragnione oddania się pierwotnym instynktom tańca i radości. Można się nie zgadzać z moją jakże subiektywną opinią - ale właśnie muzyka elektroniczna powraca do wspomnianych klimatów plemiennych. Pozwala oderwać się, poczuć trans. Nasycona mięsistym basem, brzemieniem przenikającym całe ciało i wibracjami jest po prostu… doskonała! Magnetic Man zademonstrowali to perfekcyjnie.
A na koniec zaproszenie na http://www.facebook.com/topieleccom gdzie znajdziecie krótkie filmiki oraz ankiety, w których możecie zagłosować na tych wykonawców, którzy najbardziej Wam się spodobali. Zapraszam!
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
Nie mogę zgodzić się :) z opinią na temat koncertu Magnetic Man. Pierwszy raz usłyszałem ich rok temu i spodobali się na tyle, że kupiłem ich płytę. Z koncertu wyszliśmy w połowie:/ Featuring z playbacku to zupełny bezsens. Brzmienie prawie jak na płycie a więc zupełny brak niespodzianek. Było to właściwie jak słuchanie dużego stereo w namiocie:) I właściwie ci trzej panowie nie powiedzieli ani nie zagrali niczego ciekawego. Mogłoby właściwie ich tam nie być i też byłoby dobrze (co udowodnił ich realizator puszczając kawałek 30min przed koncertem):))
Dla mnie osobiście najlepszy muzycznie koncert to NIki and the Dove. Najlepsza zabawa oczywiście na Burace. Pozdrawiam!
Komentarz od gagstarr — 05/06/2012 @ 12:53
Na Niki nie byłem, czego żałuję. Moja opinia o MM jest zaś subiektywna (czyli pzowalam sie z nią nie zgadzać jak najbardziej!) - może dlatego, że nie mam płyty i słyszałem ich pierwszy raz właśnie na SF2012 - więc wrażenie jakie odniosłem taki eodniosłem. Celowo nawet nie sprawdzałem, co grają wykonawcy, którzy mieli być na festiwalu. Aby zrobić sobie niespodziankę (oczywiście jak kogoś znałem to trudno…). A wracając - zawsze najlepiej mi się słucha tych w mniejszych namiotach. Tam jest więcej (pozytywnych) zaskoczeń :)
Komentarz od Topielec — 10/06/2012 @ 23:18