Selector Festival 2012 - Kraków
Podsumowując tegoroczny Selector Festival muszę powiedzieć, że kto lubi tego typu muzykę a nie był - ma czego żałować. Pierwszy dzień, piątek to swoista “rozbiegówka” przed sobotnim wielkim finałem. Pogoda w piątek zapowiadała się źle, padało ale na wieczór przestało. Chłodny porywisty wiatr psuł trochę czerwcowy klimat festiwalu (przecież powinno być ciepło i słonecznie!). Ale muzyka i wykonawcy - rozgrzewali publiczność. A komu było mało mógł się napić np. gorącej herbaty :) Sobota na szczęście była sucha i cieplejsza, przestało wiać… Ale koniec o pogodzie. Teraz o muzyce. Bo tutaj klimaty były gorące!
Mała scena - małe gwiazdy - mniej uwagi się im poświęca w mediach, dlatego od nich zacznę.
Moim faworytem zostali… The KDMS, którzy za sprawą swojej wokalistki podbili moje serce (i uszy). Bardzo ciekawy występ na Selector Festival 2012. Wygląda na to, że nie tylko oni spodobali się publiczności, która została w dużej części pomimo tego, że na dużej scenie rozpoczął się inny koncert (Miike Snow), ale także publiczność spodobała się wykonawcom. Bo jak inaczej tłumaczyć bisy i dość spore przedłużenie występu?
Lana Del Rey - Born to die (2012)
Nostalgicznie o miłości i śmierci.
O smutku, miłości, uczuciach i śmierci. O pocałunkach, wakacjach, białym T-shircie, grach komputerowych i międzyludzkich relacjach. O grze w bilarda. O perfumach. O życiu. Lana Del Rey hipnotyzującym głosem uwodzi słuchacza w świat, którego nie wyobrażaliśmy sobie, że istnieje. I to, że istnieje tak blisko. Wystarczy, że ktoś zaśpiewa. Ktoś posłucha. Magiczna kraina dźwięków otworzy się i pochłonie.
Dwanaście wspaniałych utworów tworzy album pełny tęsknoty za tym co przeminęło, co się zmieniło. Kilka z nich na pewno słyszeliście – od pewnego czasu grają je niemal wszędzie. Born to die, Video games czy Blue jeans królują na YouTube czy w stacjach radiowych (nie wszystkich, nie każdy zagra Lane – może nie pasować do ramówki).
Katy B - On a Mission (2011)
Nazywają ja objawieniem sceny dubstep. Niewątpliwie “On a Mission” to nietuzinkowy i udany debiut. Ale moja ocena może być spaczona. Na tydzień przed Selector Festival 2011 pojawiła się ta płyta. Kilka odsłuchań i festiwal. A tam Katy B na żywo. Na żywo wypadła rewelacyjnie. Płytę się rewelacyjnie słucha. Wiec może mają rację z tym objawieniem…
Płyta “On a mission” zawiera oczywiście hity, które już podbiły listy przebojów w UK i na całym świecie i otworzyły Katy B drzwi do światowej kariery. Znane Katy on a Mission, otwierające album Power on me czy też Easy Please Me i Movement to utwory - faworyci na mojej liście. Ale pozostałe też nie są gorsze, jak choćby balladowe Go Away.
Lady Gaga - Born This Way (2011)
Kolejny album Lady Gaga pojawił się oczywiście w najlepszym momencie dla takiej premiery. Przed wakacjami, a już po ugruntowanej dwoma singlami zapowiadającymi album pozycji na tanecznych listach przebojów. Lato 2011 zapowiada się więc gorąco, tanecznie, i znów w rytmie Lady Gaga. A po wakacjach najprawdopodobniej dostaniemy jak poprzednim razem “remixes”, aby zabawa mogła trwać w zimie i w karnawale, jak wspomnienie gorącego lata.
Tyle o marketingu ;) teraz o muzyce. Taneczny pop. Właściwie nie ma utworu, który nie pasowałby do płyty jak i dyskotekowego nastroju. Born this way to taka produkcja, gdzie każdy kawałek jest dopieszczony, wyważony i co ważniejsze - zapadający w ucho. Lady Gaga będzie królować w tym roku na TOP listach, bo przygotowała na ta okazję cały album hitów.
Zeebee - Be My Sailor (2010)
Jeśli lubicie klimaty lounge to nie możecie pominąć płyty Zeebee - Be My Sailor.
Bardzo miła do posłuchania, pełna spokojnych dźwięków i pozytywnie nastrajający debiutancki solowy album austriackiej wokalistki. Zeebee już wcześniej nagrała znakomity loungowy album Ballroom Stories (z zespołem Klausa Waldecka). W przypadku Be my sailor producentem także jest Waldeck. Więc album ten jest niejako kontynuacją wcześniejszej płyty.
Polecam!