Lao Che - Prąd stały / prąd zmienny
INFORMACJE OD WYDAWCY:
Data wydania: 1.3.2010
Wydawca: Opensources
Lao Che powraca z nową płytą… tym razem naprawdę bez konceptu. Każda piosenka to odrębna opowieść. Teksty są pełne wciągających, często absurdalnych historii, w których nie brakuje zabaw słownych charakterystycznych dla twórczości Spiętego. Na czwartym w dorobku zespołu krążku gitary elektryczne ustąpiły nieco miejsca klawiszom i samplerom, a bębny współgrają z automatem perkusyjnym. Zespół położył duży nacisk na eksperyment z brzmieniem odwołując się do retro elektroniki oraz brzmień zimnofalowych. Realizacją nagrań zajął się Marcin Bors (m.in.: Hey, Nosowska, Pogodno).
The Bug – London Zoo (2008)
Gdy przeczytałem na infomuzyka.pl zapowiedź London Zoo przygotowaną przez Marcina Niewęgłowskiego:
„Na powstanie albumu “London Zoo” złożyło się kilka aspektów. Po pierwsze bezpośrednie zetknięcie się Martina ze sceną dubstep w postaci Kode9 - szefa wytwórni Hyperdub (to ona wydaje Buriala). Po drugie - bagaż doświadczeń z pracy w duecie Razor X Productions. Po trzecie - poznanie a następnie współpraca z Flow Danem (nawijaczem z grime’owego kolektywu Roll Deep) i Ricky Rankingiem. Od początku 2007 roku zaczęły się pojawiać EPki Kevina zwiastujące nadejście jego trzeciego albumu. Na longplay “London Zoo” będzie składało się dwanaście kompozycji The Buga. Oprócz wspomnianych wcześniej Flow Dana i Ricky Rankinga, pojawią się jeszcze inne osobistości znane z kooperacji z Martinem. Będą nimi: Tippa Irie, Warrior Queen, The Space Ape (nota bene częsty gość na płytach Kode9) oraz Roger Robinson. Przez prawie godzinę The Bug zaoferuje unikalną dawkę dubstepu (”Poison Dart”, “Skeng”, “Jah War”) oraz dancehallu (”Insane”, “Angry”, “Fuckaz”). Nie zabraknie również odważnych, multistylicznych eksperymentów (”Too Much Pain”, “Freak Freak”, “Judgement”). Wygląda więc na to, iż trzeci album Kevina zapowiada się na następcę świetnego albumu Pincha “Underwater Dancehall” .”
…postanowiłem, że musze się zapoznać z tym albumem.
Ladytron – Velocifero (2008)
ELEKTROPOPOWY JACHT WYPŁYNĄŁ
NA OCEAN INDUSTRIALNEGO NIEPOKOJU
Jeśli chodzi o moje zdanie, to koniecznie poznajcie najnowszą płytę Ladytron pt. Velocifero. Tylko wtedy będziecie się mogli opowiedzieć, po której stronie jesteście. Czy dla was ten album to popkulturowy szlam bez kwiecistych refrenów i granych skocznych poleczek, czy może wolicie oddać się melodii wielodźwieków o wszelkim natężeniu, gdzie trudno policzyć odgłosy dochodzące z każdej strony. A mimo wszystko nie pogubić się…
A z resztą, tym razem zrobimy tak, że zacytuję Wam dwie recenzje płyty, tej samej płyty, żeby nie było wątpliwości (niektórzy bowiem czaytając moga czuć się skołowani)…
Minimax pl vol 5 (2008)
Utwór Najważniejsze… (zespół Drzewo) spodobał mi się bardzo. Ale nawet wiem czemu. Przez sentyment. Jest w tej piosence coś takiego, że jak strzał błyskawicy, przenosi mnie 15 lat wstecz. Może nawet trochę więcej. W upalne rozkoszne lato gdzieś na rubieżach północno wschodniej Polski. Namioty, jeziora, połamane konary w lesie, ludzie, którzy nie przejmowali się ani kleszczami, ani Czernobylem. Lata beztroski, lata młodości, lata odległe. A tu nagle taki strzał, taki flashback, taki nieoczekiwany pozytywny napływ wspomnień…
Portishead - Third
A ja ciągle nie mogę się zdecydować, czy “Third”, ostatni album Portishead, mi sie podoba, czy nie. Z jednej strony - całkowicie mnie na początku odrzucił. Przesłuchałem dwa, trzy, cztery razy i mi sie nie podobał. Całkowicie. Poleżał jakiś czas w kącie i znów go posłuchałem kilka razy. I teraz trochę mi się podobał a trochę nie.
Uważam, że jako całość jest zbytnio przekombinowany. Tak to dobre określenie. Przez to właśnie niektóre utwory wzbudzają we mnie niechęć, czy wręcz nienawiść, bo np. taki utwór jak “Machine Gun” wzbudza we mnie nienawiść. Żeby sprawa była jasna - nienawiść skierowaną nie do świata, nie do ludzi - tylko do tego jazgotliwego utworu, ulokowanego nieszczęśliwie gdzieś w środku płyty. Człowiek słucha sobie, słucha i mu sie podoba, bo zarówno “Deep Water” jak i “Small” są milutkie (no, przynajmniej “Small” jest milutkie). Otwierający utwór “Silence” też nie należy do moich ulubionych, choć mam do niego stosunek raczej ambiwalentny. Lubię i nie lubię zaraze. Więc nie mogę powiedzieć, że cała płyta jest “bez zgrzytów”.
Z drugiej strony taki “Hunter” czy “The Rip” to jest to co tygrysy (czyli ja) lubią najbardziej. Delikatne, aż nostalgiczne Portishead.
Podsumowując - jak dla mnie w “Third” jest więcej dobrego niż złego. Osobiście pozbyłbym się lub może raczej przesunął na koniec ze 3-4 utwory, trochę pozamieniał kolejność. Reszta podoba mi sie bardzo. A to tego lubię płyty, które podobać mi się zaczynają z czasem. Wtedy dłużej zapadają w pamięć (i w serce).