CLMF 2009 - Dzień 3 (sobota)
Bo to jest początek,
gdy byłem małym chłopcem
Gdy byłem małym chłopcem
to wszystko było proste
Konsekwentny postęp
w schodzeniu na manowce
Zrobiłem procę,
strzeliłem do typa na drodze
Taki był początek
psychorapu w Polsce
Ciepły dzień, ale już nie taki słoneczny jak piątek. Od rana zachmurzenie coraz większe. Abradam zaczyna koncert pod wiszącymi nad sceną i całym Krakowem cięzkimi chmurami. Niebo granatowe a atmosfera gorąca. Koncert Abradaba… no cóż, ja znów się przekonuję do tego, że akurat wolę nagrania niż koncerty tego wykonawcy. Ale możliwe, że stanowię niewielką grupę takich słuchaczy. A koncert mimo wszystko był fajny. Abradab przedstawił nawet swoją starszą córkę publiczności i odśpiewał jej piosenkę. Zebrał za to gorące owacje od tłumów. Choć to otwierający koncert to całkiem sporo ludzi przyszło. Więcej będzie na późniejszych koncertach, ale to nie ma znaczenia.
CLMF 2009 - Dzień 2 (piątek)
Ponad połowa moich ziomów wyjechała z domów tam, nie po to by łapać słońce
Gwiazdą drugiego dnia (wieczoru) była połowa dolara czyli 50 cent… I właściwie występ ten na CLMF 2009 to moim zdaniem najgorszy koncert jaki się przydażył, przynajmniej dnia drugiego. Wszystko w moim odczuciu było lepsze tego dnia, ale po kolei…
Święcie przekonany, że spóźnię się (wraz z wesołym autobusem pełnym uczestników festiwalu) na koncert Abradaba. No i spóźniłem się, tyle, że na koncert Ostrego. A O.S.T.R. w pełnym słońcu to coś pięknego, założył ciemne okulary i nawet do słońca rapował. Atmosfera więc podwójnie gorąca. Bo dzień gorący i promienie słońca grzały całkiem mocno o tej porze. A po drugie jak zwykle Ostry rozruszał publikę samemu prezentując niewyczerpany potencjał.
Oczywiście przekazał też kilka hiphopowych mądrości. O miłości. O kupowaniu płyt. O domach dziecka. No i nie obyło się bez fristajla… Czyli jak zwykle włąściwie, kto lubi Ostrego ten się dobrze bawił. Kto nie znał, ten poznał - i też się dobrze bawił. Ostry uściskał publikę, podał ręce przy barierkach, pobiegał troszkę blisko ludu - kontakt nawiązał.
Lao Che, koncert w Klubie Studio (2009)
Sobota wieczór. Support – Płyny. Gość główny – Lao Che.
Tłumy… nie przyszły. No ok, nie było pusto jak na niejakim zeszłorocznym Screener festival (którego mamy przyjemność – jak zadecydowali organizatorzy widząc klapę w zeszłym roku - nie mieć w tym AD 2009, hurra!). No ale pusto też nie było. Powiedziałbym, że w sam raz. Ale od początku.
Masala Soundystek, koncert w Klubie Żaczek (2009)
Cała sala śpiewa Masali!
Piątek. Tygodnia koniec, łikendu początek. I to łikendu zaplanowanego koncertowo – taka kumulacja, co to w totku się czasem zdarza. Mkniemy do Żaczka. Bilety, szatnia. Sala się zapełnia, ale nie po brzegi. Właściwie to nie było pełno do samego końca. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to przez post (zabawa hucznych nie urządzać, bo kara boska!) czy to może ten wszechobecny (w mediach!) kryzys nas dopadł. Jednak w czym problem? My byliśmy! Zobaczyliśmy! Posłuchaliśmy!
The Bug – London Zoo (2008)
Gdy przeczytałem na infomuzyka.pl zapowiedź London Zoo przygotowaną przez Marcina Niewęgłowskiego:
„Na powstanie albumu “London Zoo” złożyło się kilka aspektów. Po pierwsze bezpośrednie zetknięcie się Martina ze sceną dubstep w postaci Kode9 - szefa wytwórni Hyperdub (to ona wydaje Buriala). Po drugie - bagaż doświadczeń z pracy w duecie Razor X Productions. Po trzecie - poznanie a następnie współpraca z Flow Danem (nawijaczem z grime’owego kolektywu Roll Deep) i Ricky Rankingiem. Od początku 2007 roku zaczęły się pojawiać EPki Kevina zwiastujące nadejście jego trzeciego albumu. Na longplay “London Zoo” będzie składało się dwanaście kompozycji The Buga. Oprócz wspomnianych wcześniej Flow Dana i Ricky Rankinga, pojawią się jeszcze inne osobistości znane z kooperacji z Martinem. Będą nimi: Tippa Irie, Warrior Queen, The Space Ape (nota bene częsty gość na płytach Kode9) oraz Roger Robinson. Przez prawie godzinę The Bug zaoferuje unikalną dawkę dubstepu (”Poison Dart”, “Skeng”, “Jah War”) oraz dancehallu (”Insane”, “Angry”, “Fuckaz”). Nie zabraknie również odważnych, multistylicznych eksperymentów (”Too Much Pain”, “Freak Freak”, “Judgement”). Wygląda więc na to, iż trzeci album Kevina zapowiada się na następcę świetnego albumu Pincha “Underwater Dancehall” .”
…postanowiłem, że musze się zapoznać z tym albumem.